Translator

sobota

Bo czasem trzeba błysnąć...

W sobotni wieczór nie będę zabiera Wam wiele czasu
bo sama go nie mam, ale obiecałam sobie się nie obijać więc wykorzystuję przerwę między jednym o drugim wyjściem i szybciutko publikuję posta. A w nim coś idealnego na wieczór, trochę klasyki i trochę błysku, akurat tyle żeby błysnąć i w tym blasku się nie zgubić. Bo, że czasem błysnąć trzeba wie każdy.... 
w sobotni wieczór życzę Wam abyście potrafiły błyszczeć i to nie tylko biżuterią ;-)


poniedziałek

Zakręciło się


Nie wiem czy to bączki, kosmiczne spodki czy jakieś zgrubiałe wrzeciona ale czasem lubię jak mi coś dynda koło ucha, a to coś dynda całkiem przyjemnie. 
Pewnie fajniej by było gdyby nie dyndało tylko się kręciło ale jakoś nie chce.



piątek

Blue Jeans

Zaczynam generalne porządki w szafie bo się po prostu
w niej nie mieszczę. Idzie mi to mozolnie i wydaje się niewykonalne, ale jestem dzielna i dam radę. Nie chodzi mi tu o to, że zajmuje mi to dużo czasu tylko o to, 
że nad każdą rzeczą , która potencjalnie powinnam już oddać, zastanawiam się pięć razy, zaczynam przymierzać i już nie potrafię jej wyrzucić. Podstawowa zasada, że kiedy nie nosisz czegoś od roku to już raczej nie założysz i śmiało możesz wyrzucić u mnie się nie sprawdza. Do niektórych rzeczy mam taki sentyment, 
że nie mogę się  z nimi rozrastać, a inne systematycznie zastępowane są innymi. Przykład: mam siedemnaście par dżinsów, pewnie więcej niż innych spodni ale nie wiem, bo na razie w porządkach doszłam tylko do dżinsów. Co roku oddaję kilka par a ciągle jest ich tyle samo. Nie wiem jak to się dzieję, że kiedy idę kupić jakiś nowy ciuch to zawsze wracam z dżinsami (o butach nie wspominam, bo z nimi czasem wracam nawet kiedy nie idę na zakupy). Może jako tłumaczenie wystarczy fakt, że ja po prostu lubię dżinsy i każdy ma ich pełno, nawet moja babcia ma dwie pary... no właśnie a to dopiero półka z dżinsami.... Pora wracać do porządków, a Wam zostawiam na dzisiaj kolczyki, które idealnie pasują do klasycznych blue jeans. 



środa

Forever Red

Dzisiaj kolejny post z serii "co w modzie piszczy", 
a piszczy jak zwykle wiele i osobie, która oddaje wyższość skórzanej ramonesce nad wszystkim innym, ciężko jest się połapać na tych wszystkich groszkach, zeberkach i innych  lulach co warto Wam przekazać.
I tak w powodzi karmelowych, wiązanych botków (które kiedyś chciałam kupić ale wystraszyłam się, że na jakiejś imprezie pomylę się i ubiorę cudze takie same...), jak olśnienie wyłonił się kolor czerwony. Nie będę rozpisywać się o czerwonej modzie, ponad to, że się ucieszyłam bo czerwony lubię bardzo i ostatnimi czasy zrobiłam dużo czerwonych kolczyków. 
Na deser focus na czerwone okrycia i przedsmak czerwonych kolczyków na blogu.



sobota

Czasem mogę więcej

W ostatnim poście pisałam o złotej jesieni a tu nie minęło kilka dni, słońce się schowało i temperatura spadła  razem z deszczem. Nie żeby mi to przeszkadzało... od kiedy przestałam gubić parasolki mam ich pokaźną ilość, mam też kilka par kaloszy. Do tego mam w końcu powód żeby otulać się kocem i nie wyglądać dziwnie, nie muszę zasłaniać okien kiedy pracuję na komputerze. Mogę szybciej zapalać lampkę,
a czytać najbardziej lubię przy lampce. Mogę pić herbatę z sokiem malinowym bez wyrzutów sumienia.
I najważniejsze, mogę bezkarnie chodzić po parku
i śpiewać sobie na głos co tam chcę bo oprócz mnie
i mojego psa nie ma tam nikogo. Dla tych którzy czują, że deszczowa jesień to jednak nie to co lubią najbardziej, mam bardzo energetyczne kolczyki
z ceramiki. Jeszcze tylko małe tłumaczenie: są to pierwsze zdjęcia z mojego nowego aparatu, który dostałam jako gratis więc nie każdy dojrzy, że to połączenie pomarańczowego i fioletu...


wtorek

Złota jesień

Ostatnio mało publikuję, ale nie znaczy to, że nic nie robię. Niektóre rzeczy oddaję tak szybko, że nie mają szansy się tu pojawić a innych po prostu nie mam czasu obfotografować. Jednak w tym tygodniu mam w palnie ciężko popracować i porobić kilka fotek więc mam nadzieję, że będę pisać więcej. To tyle na tłumaczeń
i obietnic, czas na jesień. Nie jest tajemnicą, że jesień bardzo lubię a październik już szczególnie. Czuć jeszcze odrobinę słońca, kolory są intensywne, no i  deszcz jest najbardziej romantyczny... uwielbiam też od niechcenia brodzić w liściach i od czasu do czasu za karę nadziać się na resztki kasztanów. Cóż jednak jestem sentymentalna a jak wiadomo jesień sprzyja sentymentom. W tym roku, szczęśliwie jesień nas ozłaca więc nie mogę pokazać nic innego niż ozłocony komplet. Nową właścicielkę pozdrawiam jesiennie...




LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...