Jeszcze wczoraj, jeżeli ktoś kazałby mi wybrać pomiędzy upalnym letnim dniem lub wietrzny jesienny wieczorem, wybrałabym wirujące liście i szalik zawiązany na szyi... myślałam, że tak będzie zawsze bo nawet jeżeli coś wokoło się zmienia, to jednak w życiu są wyjątki i pewne rzeczy mogą zawsze być takie same. Jednak wczoraj coś mnie tknęło i doszłam do wniosku, że jeżeli znowu wybiorę jesienny wieczór, będę stała w tym szaliku, wśród tych wirujących liści, sama i jedynym moim towarzyszem będzie Nick Cave w empetrójce... ta strasznie smutna wizja wyzwoliła we mnie wielką wakacyjną euforię, nagle poczułam słońce, zachciało mi się siedzieć na łące
i doświadczać takiego luzu jaki możliwy jest tylko w letnie dni. A tak poważnie to oglądałam zdjęcia z wakacji
i odczułam nieodpartą ochotę podzielić się dzisiaj czymś kolorowym i słonecznym :-)