Translator

niedziela

Kolejny odlot

Znowu skrzydlato, ale nic nie poradzę na to, że mam słabość do skrzydeł, piórek i wszystkich tym podobnych rzeczy... nie wiem skąd ona się bierze bo nie wydaje mi się abym kiedykolwiek miałam jakieś ciągotki ornitologiczne. Owszem, jako dziecko miałam papużkę, którą bardzo lubiłam, jednak zawód spowodowany tym, że nigdy nie nauczyła się mówić sprawił, że nigdy już żadnego ptaka mieć nie chciałam. Być może zrobiłabym wyjątek dla kruka Mateusza, oczywiście tylko dlatego, że potrafił mówić, ale zaraz po "Akademii Pana Kleksa" obejrzałam "Ptaki" Hitchcock'a, które całkowicie wyleczyły mnie chęci posiadania jakiegokolwiek ptaka. W dorosłym życiu nie było lepiej, najpierw zaatakował mnie oszalały kogut, potem gołębie zapaskudziły mi balkon a na koniec rozszalała się ptasia grypa... tak, na pewno, nie ciągało mnie do ornitologii... jedynym wytłumaczeniem mojej skrzydlatej słabości jest odlot, ale o tym kiedy indziej bo słownik języka polskiego pod hasłem odlot ma kilka ciekawych definicji ;) 


poniedziałek

Letnia dieta

Dieta, jest to słowo które nie kojarzy mi się dobrze. 
Pewnie dlatego, że nie nigdy nie byłam posłem a moim skojarzeniem jest wodnisty kleik bez smaku, serwowany 
w szpitalu po operacjach. W domowych warunkach też nic dobrego dieta nie wróży, oznacza brak słodyczy, zapiekanek z serem i zakaz jedzenia pączków na drugie śniadanie... Pomimo tego, wydaje mi się, że każda kobieta kiedyś była, jest lub będzie na diecie i to nie zależnie od tego, czy dieta jest jej potrzebna czy nie. Oczywiście najlepsza jest dieta letnia, potrzebna jest zawsze - szczególnie tydzień przed urlopem kiedy okazuje się, że bikini pije tam gdzie nie powinno, bardzo łatwo w niej wytrwać - komu chce się jeść kiedy jest +36'C w cieniu, i do tego jest bardzo zdrowa - tyle świeżych warzyw i owoców dokoła, że kiedy jak nie w lato je jeść... Wydaje się to proste i łatwe ale to dieta letnia w teorii, w praktyce na każdym rogu czyhają budki z lodami, a lody jak na złość najbardziej smakują bakaliowe, w kawiarniach są promocje na zimne szejki a w letni gorący wieczór nic nie gasi pragnienia i nie smakuje lepiej niż zimne piwo a czasem nawet kilka... Znowu zamiast o kolczykach ja o czym innym więc wracam do tematu. Tyle się chwaliłam moją zielono-morską kolekcją a w sumie pokazałam tylko kilka sztuk więc dzisiaj ostatnia para kolczyków z tej serii, pomimo moich obaw ten kolor bardzo się spodobał i wszytko rozeszło się na tak zwanym pniu...  oczywiście przed sfotografowaniem. Za to zostało coś bardzo dietetycznego czyli kolejna wariacja na temat lekkostrawnych kolczyków, które od ponad roku są moim hitem. 

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...