Nie ma to jak obudzić się w lipcu... za oknem ciemno, przez mikrowentylacje wiatr porusza firanką a krople deszczu dudnią w parapet. Gdzie jutrzenka, gdzie słowika trel, gdzie ten piękny świat... Jedno jest pewne, nie w taki poranek pan Kofta napisał swój przebój.
Za to ja w taki właśnie poranek dostałam bransoletkowej weny i bransoletka po bransoletce niebo robi się jaśniejsze, wiatr ustaje... ciągle jeszcze pada, ale przecież jest lipiec.
Bardzo mi się podoba, w ogóle lubię połączenie turkusowego i fioletu.... najs:)
OdpowiedzUsuńKiedy jedziesz na kajaki?
Dzięki:) Mi też to połączenie pasuje.
OdpowiedzUsuńA kajaki już wkrótce, jak tylko przestanie lać :D
Cudeńka tworzysz i to naprawdę śliczne :) Gosia
OdpowiedzUsuńNapisz, że zaczęłaś robić więcej tych niesymetrycznych z kolorowymi kamieniami, zawieszkami... Powinnaś je pokazać bo są zaje.... Właśnie, mam na nie zamówienie dla Ciebie ale to na mail. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcudna jest:) życzę Aniu pomimo tego okropnego deszczu dzisiaj słonecznych wakacji:) udanego urlopu:) będę tęsknić za twoimi wpisami:) :**
OdpowiedzUsuń