Translator

środa

Butelki

Kiedy byłam mała zbierałam różne butelki, które potem
 w wielkiej tajemnicy przed rodzicami tłukłam i układałam z nich mozaiki w piaskownicy. Zabawa była przednia, szczególnie przy słonecznej pogodzie, niestety inne dzieci nie wrażliwe na sztukę niszczyły te mozaiki i w bardzo szybkim tempie w całej piaskownicy było tyle potłuczonego szkła, że skończyło się pociętymi kończynami i to nie tylko moimi. W ten sposób zakończyłam swoją artystyczną karierę i już nigdy butelek nie zbierałam, no chyba że wokół namiotu po imprezie ale na pewno nie układałam z nich żadnej mozaiki. Pozostała mi za to sympatia do butelkowych kolorów więc dzisiaj butelkowo jednak na przekór tej wiośnie za oknem nie zielono. 


niedziela

Waka waka

Wydawało by się, że każdy wie jak wygląda żyrafa, mi też się wydawało...W głowie miałam bardzo ogólny podgląd żyrafy jako zwierzęcia z długą szyją, z charakterystycznym umaszczeniem, które w promieniach zachodzącego słońca stoi samotnie na sawannie i tym samym idealnie komponuje się z moim wyobrażeniem afrykańskiego pejzażu. Jednak ostatnio zobaczyłam zdjęcie żyrafich oczu i były tak słodkie, że poczułam wstyd, że tak mało wiem o żyrafach. Zaczęłam więc szukać, czytać i teraz już wiem, że żyrafy nie stoją samotnie na sawannie bo żyją w stadach, ich umaszczenie jest jak ludzki odcisk palca, a ich kolor uzależniony jest od samopoczucia. No i wiem jeszcze jedną rzecz, żyrafy spokrewnione są z jeleniami i dziwnie wydaje mi się, że żyrafa, której oczy widziałam na zdjęciu spokrewniona jest konkretnie z jelonkiem Bambi.


czwartek

Wietrznie

Dzisiaj pierwszy raz pomyślałam, że mogłaby być już wiosna. Wszyscy wiedzą, że wiosna nie jest moją ulubioną porą roku i gdyby się dało nie miałabym nic przeciwko temu, żeby śnieg leżał sześć miesięcy w roku a przez pozostałe sześć była  jesień żebym mogła pokajakować i kontemplować -  a tu taka niespodzianka, zachciało mi się wiosny. Nie wiem czy powodem tego są przepięknej urody spodnie, które wczoraj kupiłam i póki co jest na nie za chłodno, czy też wiatr, który wiał mi dzisiaj prosto w twarz, do tego stopnia, że oczy zaczęły mi łzawić. Wiatr bardzo lubię więc to pewnie wina spodni, które tak mną zawładnęły, że dokupiłam do nich buty... Jednak, żeby nie było że nic tylko kupuję dorobiłam też kilka bransoletek. Tym razem ceramika i kolory w sam wraz do moich nowych spodni, butów i nie tylko.


środa

Klasycznie

Dzisiaj mieszanka tego co lubię najbardziej, kamienie, ażury i do tego czerwień. Wiem, że podobne już były ale co ja poradzę na to, że najbardziej lubimy piosenki, które już znamy. Jeszcze lepiej kiedy znamy i konkretnie nam się z czymś kojarzą. W ten oto sposób  w mojej pamięci emocjonalnej zwanej mp3 zalegają takie utwory, o których posiadanie nie posądzał by mnie nikt, ba nawet ja sama, kiedy owe przeboje zaczynały podbijać świat...


czwartek

Co jedzą jednorożce

Na początku podejrzewałam, że jednorożce nic nie jedzą bo i po co... potem przyszło mi do głowy, że być może po prostu jedzą trawę, w końcu wyglądają jak nieparzystokopytne więc wydało mi się to logiczne.
 Ale zaraz doszłam do wniosku, że jednorożce same w sobie są nielogiczne więc na pewno nie jedzą trawy. Intuicja mnie nie zawiodła, okazało się, że jednorożce potrafią tak stąpać po trawie żeby jej nie zdeptać więc też jej nie jedzą tylko żywią się pyłkami kwiatów i nektarem... można się było tego spodziewać. Podobnie jak tego, że w ulubionej cukierni wykupią mi dzisiaj wszystkie dobre pączki i zostaną tylko te których nie lubię...


środa

Zadymka


Patrzę w okno od rana
A tu śniegu po kolana
Nasypało na dachy
I na wszystkie patałachy... 


Siedzę przy moim wielkim oknie z kubkiem kawy i nie mogę się nacieszyć widokiem. Nie dość, że pada śnieg to jeszcze wieje... Miałam być teraz gdzie indziej, ale zamknęli drogę... chyba tylko specjalnie po to żebym mogła z tym kubkiem sobie siedzieć. A kubek mam wyjątkowy bo zimowy, z malowanymi bałwanami, którym wiatr zrywa czapki i wygina marchewkowe nosy.

wtorek

Serduszkowo

No to mamy walentynki. Nawet nie wiadomo kiedy ten dzień zagościł w naszym kalendarzu i stał się tak oczywisty, że nikogo nie dziwi masa serduszek, czerwonych duperelek, zgrozo nawet walentynkowej bielizny, panoszących się w marketach, w tak przemiłym sąsiedztwie jak  kartofle, kiszona kapusta czy też proszki do prania. Nie żebym się czepiała, sama jako osoba romantyczna i infantylna bardzo serduszka lubię. Jestem szczęśliwą posiadaczką kilku par serduszkowych skarpetek oraz majtek, mam też śliczne sznurówki, czerwony notes i oczywiście trochę biżuteryjnych dodatków z serduszkami w roli głównej.... ale  nie pamiętam żebym którąkolwiek z tych rzeczy dostała na walentynki, oprócz sznurówek sama je sobie kupiłam albo zrobiłam. Pewnie dlatego, że  dla mnie najlepszym prezentem jest ta chwila kiedy moje tętno rośnie do 120 uderzeń na minutę, zaczyna szaleć oksytocyna i czuję w sobie takie pokłady fenyloetyloaminy, że już mi wszytko jedno czy to akurat są walentynki czy nie. Dla mniej romantycznych mała podpowiedź, to nie ta chwila kiedy wygrywam w ruletkę ani tym bardziej nie ta chwila kiedy kończę ćwiczenia kardio. 


poniedziałek

Wzorowo

Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta ale dawno temu bardzo modne były naczynia produkowane w fabryce fajansu we Włocławku. Dziwnym trafem większość z nich, a już szczególnie talerze, zamiast do serwowania jedzenie, służyło jako ozdoba na ścianie kuchni. 
W mojej rodzinnej kuchni ich nie było ale zawsze bardzo mi się podobały i kiedy już miałam swoją własną kuchnię oraz możliwość wyboru co w niej będzie, skompletowałam sobie taki biało-niebieski serwis  Ze względów praktyczno-estetycznych na ścianie nie zawisły tylko od razu włożyłam je do półki jako jedyną  i słuszną zastawę stołową. Od tego czasu minęło sporo i ząb czasu, dosłownie, odgryzł na niej swój ślad więc musiałam pożegnać się z moim fajansem. Jednak jako osoba bardzo sentymentalna chyba do końca się z tym nie pogodziłam i ostatnio wszytko mi się z tą moją zastawą kojarzy... nawet kolczyki. Dla osób mniej sentymentalnych prezentowane kolczyki z Włocławkiem mają wspólny tylko kolor ale na zachętę dodam, że oprócz malowanej masy perłowej zrobione są 
z niebieskiego jadeitu, który podobno dobrze działa na męskie libido - a taka informacja przed walentynkową romantyczną kolacją może się przydać....  


środa

Przebłyski

Czasem mam ochotę ubrać elegancką kieckę, założyć szpilki, których normalnie żal mi nosić, pomalować usta na czerwono i gdzieś sobie wyjść... Tu zazwyczaj pojawia się problem, bo niby gdzie ja mam iść... z psem na spacer czy może po marchewki do sklepu...  Oczywiście ta ochota chowa się nie wiadomo gdzie kiedy tylko pojawia się możliwość takiego wyjścia... ale tak to już jest, że zawsze największą ochotę ma się na to co jest nieosiągalne w danym momencie i to pewnie odnosi się nie tylko do wielkiego wyjścia w eleganckim stroju. A propos eleganckiego stroju, mam tu do pokazania opalizującą bransoletkę. Z przebłyskami (jak ja).


wtorek

Powtórka z rozrywki

Śmiesznie nie będzie, bo tu nie radiowa trójka, ale mam nadzieję, że chociaż wesoło. Będzie powtórka  filcowych kolczyków, którymi chwaliłam się już z okazji pierwszego śniegu. Dla mnie temat był wesoły, ale nie wiem dlaczego zdjęcia, które tam dałam są jakieś takie smutne i bure. Smutno i buro to mamy od wczoraj za oknem, więc dla rozgrzewki i kontrastu dzisiaj filcowa tęcza.... 
do wyboru, do koloru, na zimę...


niedziela

Jazda figurowa

Nie ma śniegu ale za to jest lodowisko, nie koniecznie przeznaczone dla łyżwiarzy. Byłam dzisiaj na miłym spacerze i momentami żałowałam, że jestem niska, nie mam nóg długich jak modelka i żeby dosięgnąć niektórych rzeczy, a do tego wyglądać jako tako, noszę wysokie obcasy... Szczęśliwie dla mnie mam długi staż (tak, tak... odwrotnie proporcjonalny do nóg) w ich noszeniu więc jestem cała, w sensie nie połamana. Jest to dla mnie ważne bo jutro mam misję na prawdziwym lodowisku. Dawno mnie tam nie było i mam nadzieję, że nie będę żałować, że mam łyżwy figurowe a nie saneczkowe... Znowu zapominam, że powinnam pisać o biżuterii, już się poprawiam i wrzucam fotkę lodowej bransoletki. Idealna na mroźne dni, zimowe kolorowy i ceramika, która lśni jak lód.


sobota

Krótko o lenistwie

Doczekałam się swojej zimy, na dworze taki minus, że bez przyczyny nikt nie pląta mi się po parku, mogę spacerować, kontemplować i śpiewać do woli. Czuję tylko pewien nie dosyt śniegu ale cóż, nie można mieć wszystkiego. W razie pilnej potrzeby zawsze mogę pojechać w góry tam będę miała i mróz i śnieg... tylko jestem tak rozleniwiona, że nawet w razie pilnej potrzeby pewnie wmówię sobie, że nie jest taka pilna. Wszytko żeby się tylko z lenistwa nie wyrwać. Tak, w lenistwie i wmawianiu sobie rożnych rzeczy jestem mistrzem, o wmawianiu sobie to osobna historia a o lenistwie napiszę tylko, że nawet nie chce mi wyciągnąć sprzętu i zrobić kilku rzeczy żebym tu nie musiała pokazywać staroci. Ale to minie, czasem tak po prostu  jest. Na razie staroć ale nie z lamusa. 
Znane kamienie, znane zawieszki ale tym razem w innej formie - jako broszki. 





LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...